Pamiętnik początkującego tłumacza, to zdumiewająca kronika. “W serwisie e-tlumacze.net” można znaleźć różne opowieści. Ja przytoczę swoją.
Wiele pożytecznych rzeczy nauczyłem się na studiach, ale o czymś zapomnieli mnie nauczyć. Lub nie było tego w planach nauki. Jak porozumieć się z potencjalnym klientem, skoro wokół nas, nie ma już pomocnych rad profesorów, czy koleżanek i kolegów. Oni pewnie też mają teraz dylemat w postaci etatu, czy też własnej działalności. Etat – to coś jak leżakowanie w przedszkolu. Ktoś inny martwi się o nasze potrzeby, my tylko sobie pracujemy, na luzie. Praca na własny rachunek wymaga od nas znajomości przepisów, pamiętania o terminach opłat np. ZUS (tutaj podobno żartów nie ma i leżakowanie nie przejdzie), oraz innych czynnościach, które musimy zrobić. Trzeba postarać się o potrzebne narzędzia do wykonywania pracy (np. wykorzystać możliwości strony www.e-tlumacze.net).
Zastanowić się, w co zainwestować, aby początkowe fundusze nie poszły na marne. Można tłumaczyć w domu. Na pewno trzeba mieć komputer z dostępem do Internetu, ponieważ, to właśnie przez Internet będziemy wykonywać naszą pracę. Tłumacz-freelancer, musi sprostać wielu wymaganiom, przede wszystkim swoim. Praca zdalna wymaga wiele samozaparcia, wewnętrznej dyscypliny, oraz hamowania własnych zachcianek.
A więc, co robić?
Przede wszystkim nie dać się pokonać słabości zniechęcenia. Jeśli otrzymamy tekst do tłumaczenia, najlepiej od razu się za niego wziąć. Odkładanie go na później, oraz powtarzanie słynnego zdania Scarlett O`Hary z „Przeminęło z wiatrem”: „Jutro o tym pomyślę, dziś nie mam ochoty”, może doprowadzić do braku wiary we własne siły. W swojej pracy miałem tak wiele razy. Jest zlecenie? Super, jutro o nim pomyślę… błąd! Jutro, będziemy myśleć o jutrzejszych zleceniach. Dzisiaj – są dzisiejsze. To jest właśnie to zniechęcenie i nie można go ignorować i pozwolić zostać alfą w naszym życiu.
Dyscyplina przede wszystkim. Aby rozpocząć karierę tłumacza, wystarczy odpowiednio „rozejrzeć się” po Internecie. Jak grzyby po deszczu powstają strony Internetowe, blogi. Jest wiele filmów, artykułów i kursów dla tłumaczy. W mediach społecznościowych i na forach istnieją grupy wsparcia.
Można tam dzielić się własnymi doświadczeniami z innymi, zadawać pytania, rozmawiać, radzić się w różnych kwestiach, począwszy od zdobywania zleceń, a skończywszy na bardziej złożonych kwestiach tłumaczeń dokumentów, prozy, czy poezji. Człowiek nie czuje się już tak osamotniony. Wie, że na świecie istnieją inni tłumacze – mniej, lub bardziej doświadczeni – służący pomocą, ponieważ łatwiej jest pomagać nieznajomym przez Internet, niż w realnej rzeczywistości. W tej ostatniej jesteśmy zbyt ostrożni, natomiast Internet daje takie poczucie anonimowości. I jest nam z tym dobrze. Ile razy ktoś w realu pomógł nieznajomemu w realizacji jakiejś sprawy? Albo odpowiedział na pytanie, doradził itp.? A w Internecie? Wszyscy się znają, pomagają sobie, więc…, czemu nie?
Więcej ciekawych informacji na blogu e-tlumacze.net
Pamiętam jak sam zaczynałem przygodę z tłumaczeniami. Koniec studiów i skok prosto na głęboką wodę spowodowany pytaniem – co teraz? Trochę czasu zajęło mi znalezienie odpowiedzi na to jak się w tej branży odnaleźć. Niestety, na to co po ukończeniu nauki uczelnie często nie przygotowują wystarczająco dobrze.